To nie recenzja.

Bitwa Warszawska - 1920. Dziś. Przez Smoleńsk do Warszawy...

Oświeciło mnie w trakcie projekcji. Dlaczego Pawlak wciąż siedzi na urzędzie jak nie jednym to drugim, coś na wzór dyrektora z zawodu doprowadzającego do upadku kolejne firmy? Oświeciło mnie.
ZAJMUJE wakat, fotel, stanowisko dzięki czemu, żaden wspólczesny Witos nie dostanie się, póki on tam. Żaden Witos nie wygłosi orędzia do narodu, nie poderwie Polaka do obrony Ojczyzny - stanowisko zajęte, zablokowane na amen. I już.
Piłsudskiego nie mamy. Mamy tuskobusy za 2 tysiące dziennie. Też blokują ile sił, by przypadkiem ktoś nie przemówił. Do Narodu. Ględzą, pieprzą trzy po trzy. Dawno nie są sobą, wyprane prze pijarowców kreatury podtrzymywane przy życiu (tym publicznym) przez telewizornię jak Lenin wiecznie żywy, przez system w swym mauzoleum.

I to ma być rządzenie na miarę naszych potrzeb?
Poruszyła mnie w nowym filmie, filmie wymarzonym jak mówi sam reżyser Jerzy Hoffman, scena, właściwie migawki ukazujące nawołujących z ambon kapłanów do obrony Ojczyzny.
Dlaczego dziś, jest tak mało tego wołania?

Nie mamy Witosa, Piłsudskiego. Czy to co mamy nam wystarczy?
W filmie, świetny Adam Ferency - czekista Bykowski mówi m.in., że CzeKa najpierw zabija tych co wychylają się pierwsi, by inni nie brali z nich przykładu. Najpierw zabijają oficerów.... Znowu Smoleńsk.
Nie ma Piłsudskiego, by powiedział jeszcze raz Grabskiemu Tuskowi - proszę złożyć dymisję.

Uchronimy Polskę przed wywrotką, nasz kraj nie zamieni się w Grecję - bredzi płemieł. 

Albo inny kwiatek:
Premier oświadczył, że nie musi "kupować przychylności kibiców". - Bo ja na wojnę z kibicami nie poszedłem. Poszedłem na wojnę z bandytami i tę wojnę będę kontynuował i tę wojnę wygram z bandytami. Choćby nie wiem ilu ludzi przychodziło i krzyczało: "Donald matole, twój rząd obalą kibole" to dla mnie to jest tylko dodatkowa motywacja – powiedział Tusk.
Dodatkowa motywacja. Tak. Niezłe.

Czy nowa "Bitwa Warszawska" poderwie Naród? Jak mówi w filmie konająca "Pani z wyższych sfer" czy to my jesteśmy zepsuci, czy też ci "na dole"?